środa, 8 września 2010

Dla ciała i duszy

Zaczęłam przygodę z jogą. Od dawna chciałam to zrobić, a od maja to już koniecznie ze względu na ból pleców i ogólny brak ruchu. I potrzebę wyciszenia. Ale złożyło się na teraz i nawet dwa dziewczęta poszły ze mną. Dziwna jest joga. Statyczne pozycje, a człowiek cały (ro)zgrzany. Nie utrzymuję równowagi, nie wytrzymuję do końca asanów, zasypiam na końcowym relaksie i nie znam jeszcze w ogóle nazw i terminów. Ale jest bosko, a na drugi dzień czuć mięśnie tu i ówdzie.

To na marginesie i ku odprężeniu, i zapomnieniu o zgłupiałej wadze. Na pohybel zjadłam dużo ciasta (ale dozwolonego).

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz