piątek, 10 września 2010

Faza druga. Naprzemienna

W środę zakończyłam fazę uderzeniową. Wynik mnie absolutnie nie usatysfakcjonował.
Gdybym nie ważyła się codziennie i nie widziała wahań, a tylko ostateczny rezultat, to bym się bardzo wkurzyła.
Cóż. –1,1 kg (czyli ważyłam wczoraj 75,0 kg)
W międzyczasie było nawet 73,8 kg, ale potem napompowałam się wodą i ona we mnie została. Zlatuje teraz, pomału.

Ruszyła też produkcja jelitowa, nerkowa i w ogóle mam wrażenie, że wszystko we mnie ruszyło, od kiedy wczoraj rano zjadłam pomidora, a na obiad kalafiora na parze.

Na warzywa o dziwo się nie rzuciłam, choć całą fazę uderzeniową na nie czekałam. Przeszło bez fajerwerków. Za to, co ciekawe, rzucam się na słodkości. No ludzie, nigdy nie jadłam tyle słodyczy co teraz. Odkryłam, że najlepsze NA SZYBKO są kombinacje nabiału, słodziku i „słodkich przypraw”.
Na 1. miejscu moje odkrycie: biały chudy ser + łyżeczka słodziku w proszku + łyżeczka cynamonu. Wymieszać, rozdziabać i wspominać smak kolonijnych (przedszkolnych, jeśli kto uczęszczał) obiadów. W ramach wariacji zastąpić cynamon łyżeczką kakao, kawy rozpuszczalnej lub przyprawy korzennej.
Na 2. miejscu moje drugie odkrycie, czyli to samo, tylko z serkiem homogenizowanym zamiast białego sera. Szybko i słodko.
Na 3. miejscu wymagający półgodzinnego przygotowania suflet czekoladowy z kremem, według przepisu ljustine (mnie wyszedł na tyle płaski, że nie miałam jak go przekroić w płaszczyźnie poziomej, więc przekroiłam w pionowej, po prostu na pół — jedną połówkę, przykrywszy kremem kawowym, nakryłam drugą).
Na 4. miejscu jest sernik smażony (czy jak nazwać tę obróbkę cieplną) na patelni, o którym już pisałam. Biały ser + jajko + słodzik + żelatyna + mleko. Polecam z kakao, bez aromatów.

Całe szczęście, że szybko się zasładzam, bo gdyby nie ta bariera naturalna, to jadłabym chyba same słodkości, wyśpiewując peany na cześć pana Dukana i jego cudownie słodkiej diety. Ale pierwsze trzy posiłki to jednak dania mięsno-rybno-warzywne.
Ot, np. dziś przyrządziłam rybę według przepisu z 350 nowych przepisów… Że niby mielona rybka zapiekana i polana sosem pomidorowym. Natchnął mnie ten sos właściwie, bo mam go od wczoraj (pomidory + serek homogenizowany + czosnek + bazylia). Dobrze radzę. Nie próbować przepuszczać ryby przez maszynkę do mielenia mięsa. Włożyłam piękny filecik mintaja, a wytrysnęło z sitka jakiś ochłap nie wiem czego i wody. Reszty musiałam szukać w maszynce i przekonywać cebulą, żeby wyszła (ta reszta) do miski. Pozostałą rybkę więc pokroiłam nożem, bo nowego blendera jeszcze nie kupiłam. Dodałam roztrzepane jajko, pół drobno pokrojonej cebuli, i małą równie drobno pokrojoną czerwoną paprykę, dla koloru. Proponuję dodać jeszcze nać pietruszki, ale u mnie w sklepie zabrakło. Wszystko przyprawić, nałożyć do foremki i wstawić na 25 minut do pieca (180ºC). Ale, ale! Jeśli rybka była mokra (a tak jest w przypadku rozmrażanych filetów) — koniecznie papkę wymieszaj z otrębami, które wszystko zagęszczą. Ja tego nie uczyniłam. W połowie pieczenia jedynie posypałam otrębami na wierzchu. W związku z tym całość się nie skleiła i w połowie pozostała rybnym sosikiem, skądinąd smacznym. Mój odwczorajszy sos pomidorowy nieco zepsuł całość, nie polecam.

Idę uknuć jakiś deser.

3 komentarze:

  1. Ja myślę, że ten wynik, to efekt zatrzymania wody w organizmie. Zejdzie i będzie waga spadać tak jak trzeba.
    A z ciekawości zapytam- jaki rytm II fazy wybrałaś? 5/5, czy 1/1?
    A, no i bardzo się cieszę, że ciasto Ci smakowało. Może wyszło płaskie, bo robiłam na niezbyt dużej tortownicy? W każdym razie, na dniach wrzucę moje popisowe ciasto. To było dopiero dobre!

    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja też myślę, że to się woda nagromadziła, nie przejmuję się tym za bardzo, licząc, że za parę dni miło się zaskoczę.
    Wybieram rytm 5/5, bardziej do mnie przemawia niż 1/1 (kojarzy mi się z huśtawką). Wytrzymałam 10, to i wytrzymam 5 dni bez warzyw. Na owoce i tak szybkich perspektyw nie mam.

    A ciasto faktycznie robiłam w dużej tortownicy, ale to nic, najważniejsze, że efekt mnie zadowolił. Czekam na kolejny przepis w takim razie!

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja też jem dużo dukanowych słodyczy, dieta nie zmieniła mojego pociągu w tę stronę.
    Dawno nie piekłam sernika, dziś planuję :)

    OdpowiedzUsuń